sobota, 26 maja 2012

Matki

Z wszystkich dostępnych, namalowanych matek jakie poznałem, najbardziej mi się podoba ta Fouquet`a. Ze sprężystą, jędrną lewą piersią i z dzieciątkiem, które stara się nie zwracać uwagi na matkę. Owa madonna (w rzeczywistości Agnes Sorel), lekko zadufana, była kochanką króla Francji, Karola VII. Kochanką lub metresą, aby nie powiedzieć dziwką - wygląda na pewną siebie, wyrachowaną, umiejącą chwycić (niejednego) faceta za jaja. Wypina swoją kuszącą lewą (lewy - symbol zła, grzechu) pierś do dzieciątka Jezus, który, będąc w drobnej konfuzji, wskazuje palcem na  (z punktu obserwatora) lewo (może na lud, którego dewiacje seksualne są domeną). Gdy patrzę na tę scenę, uświetnioną tłem z "dwukolorowymi" aniołkami, fascynuje mnie cały przekaz, który nie zatarł się przez prawie VI wieków. Nie bez przyczyny, jak sądzę, Fouquet odział Maryję w "brudny", dosyć dopasowany strój, który kojarzy mi się wpierw z lateksem, gorsetem, a później to już tylko z pejczem, kneblem, klatką erekcyjną i innymi akcesoriami z działu BDSM. Światła jakimi biją po zmysłach cherubinki i serafini są też czysto burdelowe. Jesteśmy wszyscy różni, ale niektóre rzeczy nie zmieniają się przez stulecia, dlatego warto poznawać sztukę. :)

środa, 23 maja 2012

Let me live

Po roku cierpień (depresji, zaburzeń lękowych, nerwic) i zmagań "sam ze sobą", dochodzę do momentu, do rdzenia miłości i dobroci, których powinno być o wiele więcej, dawanych innym ludziom, w tym świecie seksu, obłudy i zepsucia. Brzmi to skrajnie i fanatycznie, acz jest to moim aktualnie głównym motorem, bodźcem do działania. Z pewnego baroku uczuć przechodzę do prostoty i prymitywizmu (widzenie w drobnych rzeczach głębokiej sfery, piękna). Przez te skrajności czuję się niczym Dionizos, odwalający codziennie swoje bachanalia w "dali rozciągnionej we mnie". Ale niektóre  rzeczy lepiej zostawić takimi jakie są i nie wkraczać w głębsze analizy. Podzielę się teraz z Wami muzyką pełną złotych, energicznych pocisków, które napełniają teraz moje serce.

poniedziałek, 21 maja 2012

Praca Fauna


Kolejny dzień pełen biegu. Praca licencjacka mnie goni (jej tytuł: "Muzyka impresjonizmu w kształtowaniu wyobraźni"). Wsłuchany w "Pan i driady" K. Szymanowskiego postanowiłem teraz CHWILĘ wyluzować tyłek, identycznie jak Faun, leżąc na kwiecistym podłożu, będąc otoczonym brzdękaniem robaczków naziemnych i śpiewem istot latających przy wtórze rozkołysanych drzew. Jeszcze brakuje mi tylko fletni pana, żeby wygrać tą sielankową melodię, która się snuje od 1:50 i obfituje w błogość, nieskończoność (coś jak toń rosy i jej wdzięk, drgającej na liściach kwiatów). Faun oczywiście też ma rozterki, a mianowicie driady, nimfy drzew, które wabią, podniecają instynkty, powiększając chuć bożka płodności, który z kolei próbuje je złapać - wszystko bezskuteczne. Ucieleśnienie idealnego piękna czmycha Satyrowi równie szybko, jak je dostrzegł, w szmerze liści.
 Jak w dni pełne bogactw można skupić się nad monotonną pracą (przynajmniej częściowo żmudną)?  Posłuchajcie...

niedziela, 20 maja 2012

Po wczorajszej imprezie "bezokazjonalnej" raczej dzisiaj nic pulchnego intelektualnie nie wykrzeszę. Ale za to dodam jeden z wierszy, który się znajduje w moim tomie poezji pt. "Kontrasty", o którym była mowa wcześniej. Mój aktualny stan psychiki jest analogiczny.


Zwiedzać

Wybryzgłem w kosmosy- wygnaniec ziemski,
Rafy asteroid, perły gwiezdne, diamenty,
Dość mi było próżnej, ziemiańskiej klęski,
Podróż mi ta marzeń spłaci alimenty.

No i lecę, płonę, cierpki wszechświat dyszy,
Nie dziw, iż się wtula w srebrnych błysków zorze,
Bo pusto tu i brudno, smutno w takiej ciszy,
Brak wschodów, zachodów, jednako w każdej porze.

Mgielne kurze stubarwnych galaktyk,
Dzielnie odgrywają dreszczy akinezję,
Znajome nieznajomych aktorskich praktyk,
Tętnem pyłów wietrznych eksponują finezję.

Minęły stulecia, wszechświat piętrzyć się kończy,
Dalej nicość- zbiegają się wszystkie ganki,
Oko wytężam- tchnieniem reszty kończyn-
-A tam Bóg… świat tworzy dla swej kochanki…

sobota, 19 maja 2012

Koszmary, Goya

Dzisiejszy sen był pełen paskudztw i osobliwości. Sen typu "Ja uciekam, a wszystko jest ode mnie szybsze". Człowiek budzi się sam i żyjąc już w realności nadal ma instynkty, odczucia skierowane do wewnątrz (do świata przebytego snu). Czuje się utkwionym w podświadomości bardziej niż zwykle. Sen jest teatrem naszej duszy, to właśnie w nim sprawdzamy nasze aktorskie predyspozycje. Wszystko jest nierealne, ale jest ta wyższa siła, która każe nam w to wierzyć, wszystko jest niewydarzone, ale "coś" nam każe w tym uczestniczyć. Najlepiej (wg mnie) koszmary (te przyśnione i rzeczywiste) ujął w swoich pracach Francisco Goya. Lekko spozierając chociażby na "Staruchę i śmierć" od razu przypominają mi się rysy moich najtrwożliwszych snów, po których gorączkowo i impulsywnie się budziłem. Ów obraz jest pełen nerwowych, obłędnych "ruchów". Coś się dzieje przez mgłę, coś, czego nie chcielibyśmy pamiętać. Z myślą o "Saturnie..." rodzi się od razu przerażenie typu: "Dlaczego mój umysł tworzy takie obrazy (sny)?", "Dlaczego psychika tak lubuje sama siebie nadwyrężać?" czy "Do jakiego jeszcze bestialstwa jesteśmy skłonni?".


"Saturn pożerający swe dzieci"

"Starucha i Śmierć"

piątek, 18 maja 2012

Hugo

       Będąc pod ogromnym wpływem przedawkowania yerba-mate (moje objawy to brak poczucia realności, mieszanie się zmysłów), ratuję się myślą o Hugo van der Goes`ie i jego "dziwadłach", które malował, kiedy psychicznie zaniemógł. Otóż stereotyp artysty - szaleńca w świadomości ludzkiej powstał w XIX wieku, "stwórcą" owego "pojmowania" był Vincent van Gogh (a raczej jego barwne życie). Oczywiście melancholia i nutka szaleństwa wśród artystów istniała od zarania dziejów. Weźmy 4 wieki przed Vincentem van Gogh`iem, również Holendra, Hugo van der Goesa (o którym jest mowa). Ów malarz część życia spędził w domu dla psychicznie obłąkanych, co nader wpłynęło na jego percepcję i twórczość. W swoich dziełach pokazuje różnorodne typy fizjonomii, gdzie aż mnoży się od postaci "dziwnych", tworzących pewną mroczną aurę wokół swej osoby. Szatan z "Grzechu pierworodnego" ma długie, zapuszczone włosy i maniakalne zaciekawienie na to, co się zaraz wydarzy. Podobną ciekawość mają dzieci, więc skoro widzimy dziecięce zaciekawienie w brudnej, dorosłej gębie, to rodzi się myśl, że coś tu jest nie tak. 45 letni (mocno nieogolony, z tłustymi kłakami - gdyby nie 45 lat, to pasuje do mnie idealnie:) mężczyzna (z założenia "normalności") nie patrzy na lizaka (w tym przypadku jabłko, dłoń chwytająca jabłko) z błyskiem w oku - który mówi nam o całkowitym, dogłębnym spełnieniu w mężczyźnie, gdy ów lizak weźmie do buzi. Osoby chore psychiczne nasieniem szatana? Chyba
  nie, raczej... i tu mam milion myśli w głowie, myśli, które powstają dzięki obcowaniu (emocjom) z dziełem sztuki. Emocje same do mnie mówią, że gdyby nie one, to nie byłoby zła ani dobra. I może szatan z dziecięcym zaciekawieniem pokazuje, kiedy człowiek wpada w ów "wir" całkowicie - gdy, będąc malcem, staje się głodnym świata.
Drugi obraz to "Zaśnięcie Marii" (na który się powołuje W. Łysiak w swoim "MBC" - dziękuję siłą wyższym, że  taka postać/autor istnieje ). Marię otaczają zmęczeni neurastenicy, schizofrenicy, szarlatani i inni, widoczni już "gołym" okiem (ważne, żeby w tym gronie spróbować się jakoś odnaleźć). Autor tego dzieła być może chciał uwiecznić znajomych albo, co chyba jest bliższe prawdy, ukazać różnorodne postawy do religii (mowa ciała, gesty, ruchy itd.). Sztuka XV wieku wcale nie musi być "nudna", a nawet bywa barwniejsza niż współczesna, aczkolwiek trzeba ją "odkrywać" (dziwię się, że w ogóle to zdanie piszę, ale "ku świadomości innych").


Hugo van der Goes - "Grzech
pierworodny"
Hugo van der Goes - "Zaśnięcie
Marii"


czwartek, 17 maja 2012

Dzisiejszy dzień minął gładko, tak delikatnie jak gwiazdy, które właśnie rozkładają swoje ramiona nad powieką nocnego nieba. W takich momentach widzi się wiele, a chciałoby się spostrzegać jeszcze więcej. Obchodziłem dzisiaj dzień matki (niestandardowo), ale to pewien detal, chociaż magiczny. Z tego powodu napisałem poezje dla mamy, opublikuję ją 26 (żeby było "ciekawiej"), znajdzie się ona w kolejnym moim tomie poezji. Właśnie jestem zasłuchany w nokturn Griega i całkowicie poddaję się jego poezji. Z każdym dniem dostrzegam coraz bardziej, że obcowanie z ludźmi i dawanie im swojej głębi jest tym, do czego jesteśmy stworzeni, powołani(może się zdawać banałem, ale i takie rzeczy trzeba odkrywać). Stąd, jeżeli macie jakieś w sobie wibracje duszy, napływ wrażliwości - dzielcie się nimi.   Ja się podzielę z Wami Griegiem i jego nokturnem. Cieszmy się tym, co mamy :)


środa, 16 maja 2012

Obłęd

           Z miliona pomysłów i z resztki sił wyskrobię dzisiaj jeszcze jednego posta. Nazwałem go "Obłęd", gdyż to słowo chodzi mi po głowie, gdy myślę o wykorzystaniu tematu katolicyzmu we współczesnej sztuce (nie chodzi o "pioseneczki", które są wyświetlane na mtv, ale o sztukę (mówiąc delikatnie) większego pokroju-jak muzyka poważna). Podejmując się tego tematu, od razu nasuwają mi się dwa nazwiska, (lecz po dłuższym zastanowieniu jest ich o wiele więcej) a mianowicie W. Kilar i W. Wencel. Jeżeli chodzi o konkretne dzieła, to, (tu się może powoli nasuwać pewna doza oburzenia, że 22letni "gówniarz" szasta nazwiskami i podważa katolicyzm, ale proszę o chwilę cierpliwości) tego pierwszego, 2-ga część "Pierwszego koncertu fortepianowego", (z "błyskotliwym" pomysłem) a tego drugiego, połowa twórczości (jeśli nie więcej). Może zrodzić się pytanie: "O co MI właściwie chodzi?", na tego typu pytania odpowiem (bezczelnie) również pytaniem: "A o co chodzi w tej świętobliwej, bogobojnej otoczce?" lub "O co chodzi tej katolickiej sekcie, ślepo tworzącej  dzieła dla Trójcy Świętej?". Mogło to zabrzmieć dosyć ostro, aczkolwiek niezmiernie oczekiwałbym odpowiedzi na swoje pytanie(a). Katolicyzm jest sporą częścią naszej historii sztuki, (różnie traktowanym przez różne okresy stylistyczne) więc czemu by w niego nie ładować i w XXI w.? Czy może- odnowa metafizycznych doznań związanych z Biblią? Jeżeli tak, to smutno stwierdzam, iż wykonane to zostało w słaby sposób. Teksty P. Wojciecha wzruszać mogą zagorzałych księży albo staruszków, albo innych maniaków organizacji ekonomicznej jaką jest Kościół (i tu chwyt reklamowy) W porównaniu dodam, iż utwór Jana Kochanowskiego: "Czego chcesz od nas Panie?" tworzy we mnie wzruszenie, dogłębne (podaję to, aby podważyć swoją "herezję").
            
          A z przyjemniejszych rzeczy, (sztuki imającej się pospolitych, acz pięknych tematów) zapraszam do porównania sobie wiersza Paula Verlaine`a pt. "Clair de Lune" z kompozycją C. Debussy`ego(o tożsamej nazwie, utworzonej na podstawie poezji Verlaine`a).




Paul Verlaine

Twa dusza jest jak jakiś park szczególny,
Gdzie błądzą maski i pajace grzeczne,
Przy lutni dźwięku wiodąc tan okólny,
Smutne- pomimo szatki niedorzeczne.


Miłość zwycięską i dni życia jasne
Sławi piosenka ich, srebrzyście brzmiąca.
Ale nie wierzą, zda się, w szczęście własne;
Śpiew ich się miesza ze światłem miesiąca,


Z blaskiem , co smutnie lśni, piękny i szklanny.
W którym śni drzewo i ptak czarnopióry
I łkają dreszczem zachwytu fontanny,
Smukłe fontanny, dżdżące na marmury.


tłum. Jerzy Zuławski


"Kontrasty"

          Zanim Kowalczyk zacznie się "mądrzyć" i produkować swoje wywody czy (dla niektórych pewnie) fanaberie, przedstawię moje dziecko, które ujrzało światło dzienne 1 grudnia zeszłego roku.  Otóż tom "Kontrasty", którego jestem autorem, powstawał przez 2 lata mej twórczej pracy (nie znaczy to, że 2 lata zajmuję się poezją-przypis dla pewnych osób).  Wiersze, które weń się znajdują ocierają się o różnorodne stany ducha, (od realnych po feeryczne) a język jakiego się podjąłem (a w zasadzie jaki we mnie wykwitł, a dokładniej jakim operuje podmiot liryczny) jest tradycyjny, nie oznacza to, że ów zbiór poezji jest pompatyczny, nadmuchany czy "przeżyty". W staraniu moim było "pogodzenie" tych dwóch skrajności(tradycja a współczesność). Pytanie, czy mi wyszło? Jak na razie otwarcie udziela odpowiedzi tylko jedna persona( Tomasz Albecki książka-online), której dziękuję za wysilenie się i napisania tych paru zdań (zrozumienie drugiej osoby czasami okazuje się błogosławieństwem).
         Tom "Kontrasty", wprowadzający moją osobę na rynek literatury, można nabyć w różnorodnych księgarniach typu empik, merlin itd. Mam nadzieję, że nikt nie odbierze tego posta jako chełpliwość (pokazuję mój wkład w kulturę).  Na koniec zamieszczam 2 wiersze (z owego tomu) dla kontemplacji czy przemyśleń (2 inne, dla ciekawych świata, znajdują się na stronie mego miasta  Leszna).



Wtedy

Mewy sygnał stłumiony, morza epilepsja,
Z nieba odpryskują gwiazd stempletki,
Piasek i powietrze wyjadła fal infekcja,
Wzburzony chrupot nadciąga tempem mażoretki.

Ametyst z szafirem  zamaszyście bulgoczą,
Topielców jęki gżą się w głębinach,
Butelki z listami, poddane, się knocą,
Niebo pękło wsparte przez bogów na linach.

Stworzenie wszelkie w paniki drżeniu…
Wtedy wychodzę z domu za wszelką cenę
I wsparłszy się lekko z wędką na kamieniu,
Łowię, skupiony… kolejną syrenę…



Agorafobia

Stłuczone spełnienia, puls senny,
Akryle popielne, szloch szklany,
Bez amortyzacji rozlany
Istnienia ciąg zgubny, bezdenny.

Uciekam przed bestią i gonię
Paskudztwa, i breje koszmarne,
Aż nagle przemieniam się w larwę,
Gdy splotły kleiście się dłonie.

Kataną skrzydła rozszywam
Płytę kokonu pancerza,
Kolejny zew mnie uderza,
Wzlatuję sztywnie jak dywan

Bujny w kędziory zgmatwane
I taką myśl wokół roję,
Gdy sztabą życie usłane,
Gdy się go wreszcie nie boję:

„ Przestrzenie obco ubrane!
Teraz to ja wam  nabroję!”





We wstępie...

We wstępie chciałbym napisać, iż poznawanie świata przez pryzmat sztuki (subiektywne doznania) jest wbite w rdzeń mojego układu nerwowego bardzo głęboko (praktycznie od zawsze) i będę  posługiwać się tym blogiem, do dzielenia się z wami pewnymi refleksjami. Moje pewne nadzieje (może naiwne) krążą wokół przekonania, iż uda się spotkać jakąś grupę ludzi, która kierunkiem myśli jest na tym samym biegunie, co ja (czy zmierza w podobną stronę). Tematy jakich się podejmę, mam nadzieję, że będą ociekać różnorodnością (zakres moich dumań to poezja, muzyka, malarstwo i źdźbło architektury- którą, niczym noworodek, powoli sączę).
Starczy na ten moment tych wypocinek. :) Tyle by było "w ramach" wstępu...