Poniżej trzy wiersze, które znajdują się w książce:
Reinkarnacja
Bujam
skrzydłem przestworza
Z mieczem zrośniętym do trzewi,
Bieg lotu bez belek nadproża,
Upadek się pewien krzewi
Kiedyś o cug innych globów...
Telegraf w mych żyłach sunie...
Nie to, że ja nie mam bogów,
To Bóg wciąż o mnie plotkuje
I łapie w rąk stygmaty –
Dziury w kosmosach ryczące.
Chwytasz mnie, głupcze, na raty,
Łatwiej uchwycić już słońce!
Pasma makowo-fiołkowe
Tulą mój trzon i gruz skroni,
Aż szukam w połowie połowę,
Uciekam jak kula z broni
I chwytam się Twego oblicza,
Plecy jak grobu płyta…
Czerstwieję... i nagle ta cisza...
I nagle ta cisza ukryta...
...obracam ciała brylancik...
...rozdrabniam się w poszum tchnienia...
Rodzę się znowu na ziemi...
Kruszynka wspomnienia....
Z mieczem zrośniętym do trzewi,
Bieg lotu bez belek nadproża,
Upadek się pewien krzewi
Kiedyś o cug innych globów...
Telegraf w mych żyłach sunie...
Nie to, że ja nie mam bogów,
To Bóg wciąż o mnie plotkuje
I łapie w rąk stygmaty –
Dziury w kosmosach ryczące.
Chwytasz mnie, głupcze, na raty,
Łatwiej uchwycić już słońce!
Pasma makowo-fiołkowe
Tulą mój trzon i gruz skroni,
Aż szukam w połowie połowę,
Uciekam jak kula z broni
I chwytam się Twego oblicza,
Plecy jak grobu płyta…
Czerstwieję... i nagle ta cisza...
I nagle ta cisza ukryta...
...obracam ciała brylancik...
...rozdrabniam się w poszum tchnienia...
Rodzę się znowu na ziemi...
Kruszynka wspomnienia....
Do
***
W
truskawkowym raju motyle bronią swego
I cały ogród wącha wędrowców zagubionych,
I gdy go utraciłem – tęskno mi do niego,
Tak tęskno mi do fiołków, cynii rozpalonych
I do pawia tęczy, co chadzał po błękicie,
Smutno mi bez jego szurających piórek
I że każda wiśnia, szmaragdu ogórek
Szeptały do mnie słówka, które mam w zeszycie.
Nic nie ocalało z rozkwitu serca mego,
W którym istnieć miałaś, lecz strach omamił drzewa,
Może Cię ktoś zabrał do ruczaju opasłego,
Tam, gdzie słowik gwiazdki najpiękniejsze śpiewa…
Może wolisz krochmal księżycowej woni?
Może pragniesz czegoś, co nikt nie potrafi?
A może zwykły ogród dusznością Cię przysłonił,
Że tylko nań patrzyłaś na szarej fotografii...
Już zgrabiłem liście, które brzmiały rdzawo,
Pszczoły nakarmiłem kwiecistą rozterką,
Nie martw się dziś o mnie, o to, co się stało,
Motyle przegoniłem odrętwiałą ręką,
Która, tak naprawdę, miała być pogodna,
Trzymać kiść winogron, które stąd zabrałem,
I koić parne usta, miąższem słodkim do cna,
Które puchem swoich, tak bardzo poznać chciałem...
I cały ogród wącha wędrowców zagubionych,
I gdy go utraciłem – tęskno mi do niego,
Tak tęskno mi do fiołków, cynii rozpalonych
I do pawia tęczy, co chadzał po błękicie,
Smutno mi bez jego szurających piórek
I że każda wiśnia, szmaragdu ogórek
Szeptały do mnie słówka, które mam w zeszycie.
Nic nie ocalało z rozkwitu serca mego,
W którym istnieć miałaś, lecz strach omamił drzewa,
Może Cię ktoś zabrał do ruczaju opasłego,
Tam, gdzie słowik gwiazdki najpiękniejsze śpiewa…
Może wolisz krochmal księżycowej woni?
Może pragniesz czegoś, co nikt nie potrafi?
A może zwykły ogród dusznością Cię przysłonił,
Że tylko nań patrzyłaś na szarej fotografii...
Już zgrabiłem liście, które brzmiały rdzawo,
Pszczoły nakarmiłem kwiecistą rozterką,
Nie martw się dziś o mnie, o to, co się stało,
Motyle przegoniłem odrętwiałą ręką,
Która, tak naprawdę, miała być pogodna,
Trzymać kiść winogron, które stąd zabrałem,
I koić parne usta, miąższem słodkim do cna,
Które puchem swoich, tak bardzo poznać chciałem...
W
oczach
Wzrok...
a za nim feniksów startych cierpienia,
W otchłań przemieniły swe race,
Ręka zbyt krótka, by dosięgnąć strumienia
Sypkiego, co pada na klepsydry tacę.
Zyskać jest trudniej, nic nie wynagrodzi
Fal słonecznych, które we mnie zakrzepły,
I pytasz: „O co tu w ogóle chodzi,
Synu zmarniały i przewlekły...?”.
W otchłań przemieniły swe race,
Ręka zbyt krótka, by dosięgnąć strumienia
Sypkiego, co pada na klepsydry tacę.
Zyskać jest trudniej, nic nie wynagrodzi
Fal słonecznych, które we mnie zakrzepły,
I pytasz: „O co tu w ogóle chodzi,
Synu zmarniały i przewlekły...?”.
Powiem…
Koszmar
i zaczekam bez wodopoju…
Z krótszym trwaniem, jako że czas przystrzygłem…
Lecz zaczekam, gdy znowu z popiołu
Wystrzeli feniks, by otulić mnie skrzydłem...
Z krótszym trwaniem, jako że czas przystrzygłem…
Lecz zaczekam, gdy znowu z popiołu
Wystrzeli feniks, by otulić mnie skrzydłem...